środa, 5 października 2011

Pierwsze kroki

„Malarstwo pomysłem na życie” - ta myśl zrodziła się w mojej głowie dość wcześnie, bo tuż po szkole podstawowej. Miała jednak „konkurencję” w muzyce, której uczyłem się przez 9 lat, ćwicząc palce na pianinie i akordeonie. Zdecydowałem jednak, że wolałbym być malarzem. Niewątpliwym przyczynkiem do podjęcia takiej decyzji były obrazy z rodzinnej kolekcji, pieczołowicie przechowywane do dzisiaj. Obrazy mojego wuja Michała Jarczewskiego (ur.1887) towarzyszyły mi każdego dnia, wprowadzając w klimat malarstwa wiernie odtwarzającego rzeczywistość. Wiszące na ścianach domu pejzaże rodzinnych okolic i sceny z życia wsi w duchu realizmu wywoływały we mnie, w jakimś sensie potrzebę dorównania wujowi i pozyskania umiejętności warsztatowych pozwalających zrealizować słowa Courbeta: „Pokażcie mi anioła, to go namaluję!” Zmagania na etapie podstaw warsztatowych przebiegły w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Po dyplomie z wystawiennictwa myślałem, że coś potrafię. Na pewno nabrałem przekonania o potrzebie studiowania malarstwa.

Moje "ja" w malarstwie